matkowanie

Matkowanie uczy mnie niezwykłych umiejętności. Kiedyś pracując, nie zażywając żadnych substancji, udało mi się nie spać ponad czterdzieści osiem godzin. Nie polecam, chyba, że oczekujesz niespodziewanych halucynacji. Aktualnie co prawda nieco śpię, ale od ponad czterdziestu dni nie spędziłam z zamkniętymi oczami czasu dłuższego niż dwie godziny, to jak jakiś dziwny challenge albo dziki post, sorry, ale czuję się trochę jak Jezus Chrystus.

Read More

zamierzam się pieścić

Chciałam witać nowy rok, a znowu muszę coś pożegnać. Chciałam zmienić tor, odwrócić los, wylosować inną kartę, nie płakać w ten dzień, śmiać się, cieszyć, celebrować. Mam o sobie jakieś wyobrażenia. Takie, które czynią mnie zasadną, dobrą, piękną, ważną. Nie jestem taka, nie bywam. Chciałabym wiedzieć jaka jestem, chciałabym się obrać i obejrzeć swoją esencję. Czemu wierzę, że jakaś jest? Może jestem zlepieniem codzienności, wyobrażeń, cudzych słów wypowiedzianych na mój temat, szeregu opinii. Ulepiona jak bałwan, postawiona pod oknem do oglądania i wskazywania palcem, do czynienia uśmiechu, do zapomnienia. Kolejna zmiana pór roku, po raz kolejny się topię. 

Read More

pojedziemy do Chorwacji

Zanim się poznaliśmy napisał „pojedziemy do Chorwacji, lato 87’, ja po awansie, Ty w ciąży, 26 stopni, sierpień i leje..” Prawie rok później jedziemy do Chorwacji, lato, on po awansie, ja w ciąży, w sierpniu rodzę, leje.
Nocą dojechaliśmy do Zadaru. Weszłam na wielkie płyty chodnikowe, błyszczące i gładkie. Weszłam i od razu się zatrzymałam. Stałam i chłonęłam wszystko co do mnie docierało. Nigdy nie widziałam tak starych, błyszczących chodników. Są tak wyświecone od przemierzających je stóp, że odbijają światło księżyca. Na ulicach pachniało kadzidłami. Wielkie mewy chodziły pomiędzy stolikami razem z kotami. Historia tego miasta sięga IV wieku p.n.e. Kiedyś rzymskie miasto otoczone murami, basztami, bramami z kolcami, dziś spokojna miejscowość gdzie część tej historii jest stale obecna. Wpływy Rzymian, Słowian, Włochów mieszają się tworząc miejsce wyjątkowe. 

Read More

kiedy kończy się nas?

Zimowe miesiące; powolne, szare, na zewnątrz wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. Święto zmarłych, tym razem to i moje święto. Część mojej dotychczasowej tożsamości umiera. Pozwalam jej odejść. Zaduszki, dzień urodzin mojej dziecięcej przyjaciółki. Mając parę lat jeździłyśmy z jej rodzicami zielonym tico. Miał szare obicia. Klęczałyśmy tyłem do kierunku jazdy, patrząc przez tylną szybę. Odjeżdżałyśmy od świata. Wszystko co widziałam zostawało w tyle.  Jak teraz. Wspominam każdy moment, który pojawia się w moich myślach. Przywołuję historię, którą tworzyłam. Oddala się ode mnie jak tamten świat. Miesiąc temu wsiadłam do małego tico, nie wiem jak z niego wyjść. Nie wiem dokąd jedziemy. Czuję jakby ktoś mnie porwał. Patrzę w tył. Nie mam siły by odwrócić się w kierunku jazdy. Nie umiem nawet sprawdzić kto siedzi za kierownicą, kto prowadzi… Czy to mogę być ja?

Read More

gdzie jest mój dom?

Miesiąc później.
Budzę się na powystawowym materacu w malutkim pokoiku.
Sięgam po zeszyt w którym zapisuję sny. Przywiozłam go z domu,
pierwszego domu po tym rodzinnym, który szczerze potrafiłam nazwać domem.
Domu, który mnie zachwycał, który był spełnieniem dziecięcych marzeń.

Read More

na herbatce z szaleńcami.

Jak to było z tym królikiem? Co przelazł do rzeczywistości z krainy czarów? Mówił dużo o czasie, nie pozwalał na zbyt długie rozważania. Zapraszał do doświadczania, zapraszał w dół. Aby wejść wyżej trzeba najpierw zejść? W głąb, siebie? Zanurzyć się w nieznanym? Zdaje się, że wiedza niepoparta doświadczeniem pozostaje tylko informacją, której można jedynie zawierzyć.

Read More

Wakacje w Międzyzdrojach

– To miejsce ma być wolne tak?
Brutalnie orzeka pani w pociągu relacji Poznań – Świnoujście. Szefowa tego wagonu.
– Tak – Odpowiadam grzecznie.
Mam pierwszą od tygodnia wolną chwilę, jadę nad morze, przywitać się z nim paluszkiem, jak uczyła mnie mama. Jadę poczuć przyjemny dreszcz, który wywołuje dotknięcie morza rozgrzanym palcem. Jadę przypomnieć sobie o dziecięcych marzeniach bycia syreną. Chcę zjeść w ciszy gofra z owocami patrząc na fale. Oczekiwania. Planowanie. Halucynacje na temat tego co się wydarzy. Po trzydziestu latach życia, jeszcze czasami spodziewam się słuszności swoich oczekiwań. Ja głupia.

Read More

jest lato, jest czerwiec, jest teraz.

Sawubona w języku Zulu znaczy witaj. Witaj, widzę cię, a przez to, że cię widzę, sprawiam, że jesteś. Lato. Czerwiec. Dostrzeganie siebie i innych. Tego lata widzę, jestem obecna, nie zaprzeczam, akceptuję. Bez nazywania dobrze i źle, bez kategoryzacji. Rzeczy po prostu są, nasz sposób postrzegania ich czyni je jakimiś. Ludzie nie chcą czuć tego co nazywają złym, chcą żeby coś minęło. Słuchajcie, to są cele ludzi martwych. Wszystko czego doświadczasz minie. A czucie to ogromna wartość. Emocje to informacje; o twoich wartościach, o tym co dla ciebie ważne. Akceptacja pozwala na gotowość, przyzwolenie na kruchość, słabość i niepewność, na skorzystanie z tego co się przydarza. Tego lata jestem pełna wdzięczności, korzystam ile wlezie. Widzę cię i cię i ciebie i siebie. Dziękuje, że pływamy nago w stawie, że śmiejemy się do łez, wzruszamy wspólnie, pozwalamy sobie na ciszę, na złość, na czucie. Dziękuję, że latamy, biegamy, doświadczamy. Dziękuję za to, że razem śpimy, patrzymy na siebie i się widzimy, że smakujemy i rozmawiamy, że pozwalamy sobie na obecność, wymianę, życzliwość i przyjmowanie wszystkiego takim jakim jest. Jest lato, jest czerwiec, jest teraz. Jedyna pewna w tej stałej niepewności. Sawubona.

Jestem tu po nic i jestem po coś

Jestem mieszanką wszystkich dotychczasowych doświadczeń.
Każdą swoją porażką i każdym sukcesem.
Każdym oczekiwaniem i każdym zawodem.
Każdą sprawczością, każdym zniszczeniem.
Jestem wszystkim tym co widziałam.
Zbudował mnie każdy dotyk,
każdy lęk,
każde okazane wsparcie.
Jestem tym czego się nauczyłam i tym czego nie chciałam wiedzieć.
Jestem zmieniającą się perspektywą.
Jestem każdym swoim czuciem i wrażeniem.
Jestem tu po nic i jestem po coś.
Mam wpływ.
Każdy mój ruch ma znaczenie.  

zrobić sobie gofry.

Kocham być dorosła. Bycie dorosłą przynosi przyjemności.
Nie muszę dziś czekać, aż ktoś kupi mi gofra.
Mogę wsiąść w swój samochód i pojechać nad morze.
Mogę spacerować tam ile zechcę.
Mogę dostać na święta toster, cieszyć się z niego jak dziecko,
a dziś, w niedzielę mogę pierwszy raz w życiu zrobić sobie gofry.
Ciągle uważam, żeby się nie oparzyć,
ale już nie uważam, że musi być na nich bita śmietana, nie musi, bo nie lubię.
Mogę robić co chcę. Czytać na zmianę kompendium neurologii z baśniami Andersena.
Mogę zasypiać na dywanie oglądając 10 najdziwniejszych stworzeń na yt
albo wzruszać się przy najtrudniejszych filmach.
Mogę więcej zrozumieć, mogę mówić nie i tak.
Mogę decydować.
Mogę nosić garnitur i pajaca w króliki.
Mogę płakać, krzyczeć, milczeć i przeżywać rozumiejąc się.
Mogę iść do sklepu i kupić sobie tysiące lodów,
mogę spełniać swoje dziecięce marzenia i nie zamierzam o tym zapominać.
Jestem dorosła, a im bardziej dorosła jestem tym bardziej czuję się
wolna. 

robię sobie check

jako, że słowa mają dla mnie duże znaczenie, od lat przed końcem roku siadam przed czystymi stronami, dzielę je na parę istotnych dla mnie przestrzeni i odpowiadam sobie na pytanie czego chcę. nie co powinnam, nie co byłoby słuszne, nie co ktoś by docenił, nie co kiedyś wydawało się konieczne do szczęścia. tylko to co teraz i tylko to co żywe, aktualne. ta lista z roku na rok jest coraz krótsza i nie dlatego, że przestałam marzyć, o nie, ale dlatego, że jedną z najważniejszych jakości w moim życiu stała się uważność. dzięki temu, na bieżąco robię sobie check, sprawdzam jak się mam. czy się uczę. czy ludzie z którymi spędzam czas robią mi dobrze. czy ekscytuję się częściej niż stresuję. świadomie wybieram. 

w przyszłym roku chciałabym być morderczynią i księżniczką ale przede wszystkim chciałabym być i korzystać z każdej chwili, żadnej nie popędzać, żadnej nie przepuszczać przez palce. łapać, korzystać i wypuszczać. catch & let go – powiedział mi pewien mądry człowiek, te słowa wpadły we mnie, drgały w rezonansie i poleciały, trwało to ułamki sekund a zostało usłyszane, przeżyte i odłożone w wewnętrznym pudełeczku wspomnień. to pudełko jest właściwie jak studnia, cały czas warto ją napełniać, żeby można było stale się poić i częstować innych.

gdybyście mieli ochotę na łyk uważności to zapraszam do wodopoju.
w uważność wkręciłam się tak bardzo, że aż nauczyłam się o niej gadać, robiłam to przez ostatnie dwa lata, siedząc przy źródle amerykańskiego profesora medycyny, który nazywa się Jon Kabat-Zinn i kiedyś wkręcił się w uważność pewnie bardziej niż ja. dzięki tej wkręcie powstała w stanach Klinika Redukcji Stresu, gdzie Jon stworzył program MBSR, który jest propagowany na całym świecie. 

mój prywatny wodopój mbsr zaczyna płynąć w nowym roku, będziemy siedzieć sobie przy nim i czerpać z tego co teraz. jeśli masz ochotę dołączyć, daj znać.

Robię to po to by śnić.

Kiedy budzik dzwoni o szóstej a ja choć bym chciała nie zawsze muszę wstawać, przestawiam go by dzwonił co pół godziny, albo dotykam dziesięciominutowego czasu drzemki. Włączam ją jedna po drugiej przez najbliższe godziny. Nie robię tego po to by się w tym czasie wyspać, odpoczywać, lenić. Robię to po to by śnić.

Read More

Myśleć lekko, działać lekko, odczuwać lekko

Spędziłam tydzień na wsi. Nie nakładałam makijażu ani butów. Słuchałam wiatru, śpiewu ptaków, bzyczenia much i mruczenia kota. Wyczuwałam każdy ruch i dotyk. Nie wypowiadałam żadnych słów i nie nawiązywałam kontaktu wzrokowego, a spędzałam ten czas wśród dwudziestu paru pięknych osób. Patrzyłam jak siedzą, leżą, chodzą i jedzą. Nie oceniałam, nie komentowałam. Byłam.

Read More

Zostawiłam te lody dla niego, ale zjem je, bo jestem smutna.

Zostawiłam te lody dla niego, ale zjem je, bo jestem smutna.
Świeci słońce, zrobiło się zupełnie zielono, właściwie to już chyba są wakacje.
Nie wiem czy to dobrze, że jem te lody z chorym gardłem.
Wszyscy moi najbliżsi tulą mnie i mówią, że bardzo się cieszą, że wróciłam.
A ja dziś nie cieszę się wcale, nie widzę tego lata. Nie czuję w tych dotykach nic kojącego.

Read More

doświadczać ciszy i nic nie zagłuszać.

Wraz z nadejściem wiosny, przestaję ciułać czas.
Czasami coś gonię. Rano zapisuję zadania a wieczorem frustruję się kiedy nie uda mi się ich wszystkich odhaczyć. Ciułam czas. Tworzę listy niewykonalne, ale wydaje mi się, że gdybym wstała wcześniej to udałoby się odhaczyć wszystko. Gdybym poruszała się szybciej, nie zatrzymywała, wówczas udałoby mi się zaoszczędzić czas, kolejne dni w których nałożyłabym na siebie kolejne zadania. Wydaje mi się, że zaoszczędzony czas wykorzystam, ale zapominam, że on przecież nie odkłada się na żadnym koncie. On znika. A czas to życie. Nie uświadomiony czas zostaje stracony. Nie zapisuje się, nie staje się wspomnieniami. Znika. A jedyna trwała mi znana na tym świecie to wspomnienia właśnie. Wspomnienia istnieją poza czasem.

Read More

Chwila po której cię nie ma

Od wielu miesięcy mieszkam głównie w hotelowych pokojach. Zasypiam i budzę się w nowych miejscach, które pachną właściwie nijak. Hotelowa pościel nie pachnie jak świeże pranie, nie schnie na wietrze, nie przejmuje zapachów ukochanych osób. Jest traktowana roboczo, jako jedna z. W hotelach często nie ma wyjątkowości, pokoje są podobne, najbardziej różni je widok z okna. Dostrzegam subtelne różnice powierzchniowe, inne umiejscowienie gniazdek, obtarcia na zagłówkach łóżek, aczkolwiek to ślady ludzkie, jak mój zapach, który po tym jak trzasną za mną hotelowe drzwi, zostanie zneutralizowany. 

Read More

na końcu zawsze będzie ona

Oddaliłam się od siebie.
Czuję się jakbym weszła na jakąś nieznaną górę, na jakiś rodzaj powierzchowności.
Rozbiła tam obóz na jakiś czas, przyjęła nowych ludzi, założyła cudze ubrania, przyjęła rolę.
Na ile można przestać być sobą a na ile to tylko poznawanie własnego zróżnicowania.
Oddaliłam się od siebie.
Zamieniłam swoje mieszkanie, swoich bliskich, swoje codzienne zajętości, rytuały, przyjemności,
pozostały tylko te same ciągoty autodestrukcyjne, one jakoś zawsze trzymają się najmocniej.
Jakby były najbliżej, stały proces unicestwiania.

Read More

Wszystko pamiętam, choć czasami wydaje mi się, że zapomniałam.

Wszystko pamiętam, choć czasami wydaje mi się, że zapomniałam.
Staram się.
Staram się żeby ludziom, których uznaję za bliskich było miło.
Staram się wyprzedzić ich oczekiwania.
Chciałam zupełnie inaczej.
Chciałam dziś inaczej,
ale dostosowuje się, uelastyczniam, rozciągam.
W tych miejscach rozciągnięcia, kiedy robi się to za mocno, materiał się przedziera,
robi się przeźroczysty, jego struktura się luzuje, poddaje się, nie opiera,
z czasem właśnie w tym miejscu pęka.

Read More

Są ludzie, którzy mamią.

Są ludzie, którzy mamią. Zwodzą pozorami. Opowiadają o sobie rzeczy, które im się wydają. Zazwyczaj dużo mówią ale nie biorą odpowiedzialności za wypowiadane słowa. Wydawał się fascynujący, opowiadał o swoich zamiarach, ubierał wyobrażenia w słowa, które stwarzały obraz idealnej przyszłości. Pokazywał obrazki mieszkań z classy issue, minimalistycznych, bogatych, bez chaosu, tak lubię, tak będzie – mówił.

Read More

jest tam wtedy jak w filmach

Mam wrażenie, że każda przeżyta chwila się we mnie kumuluje, nakłada jedna na drugą, upycha w ciele. Złość i smutek osiadają w sercu, przylepiają się do klatki piersiowej, wspinają się po gardle, kiedy są w jego wnętrzu łapią się za ręce i zaciskają je mocno.
Nie umiem wtedy mówić.

Read More

jak czujesz

Jakiś czas temu rozpoczęłam kurs MBSR czyli Mindfulness Based Stress Reduction. Ten temat funkcjonuje w moim życiu od dawna, ale od niedawna zaczął być określany, nazywany i traktowany z należytą uwagą.
Jak czujesz • to mój nowy projekt. Pcha mnie w stronę idei Mindfulness. Nauczania. Dzielenia się i pielęgnowania uważnego życia. Rozpoczęłam ścieżkę nauczania wedle tej praktyki. Zamierzam pielęgnować w sobie świadomą obecność, a kiedy osiądzie ona we mnie na dobre, dzielić się tym z Wami.

Read More

Uważność.

Uważność to coś co od zawsze jest mi bliskie. Jestem czujna na otaczający mnie świat i było tak od zawsze. W dzieciństwie odkładałam łopatkę kiedy dochodziło do jakiegokolwiek okazywania emocji. Przyglądałam się kiedy dzieci się przytulały, wyzywały, współpracowały. Analizowałam wszelkie emocjonalne zachowania. Mój świat się zatrzymywał a ja chłonęłam. Patrzyłam, byłam, rozumiałam, nie oceniałam.

Read More

wybieram sobie wegańskie gacie.

Wstaję rano, parzę kawę, zasiadam do stołu, myśli skierowane mam w stronę scenariuszy, które zamierzam ponownie przeczytać. W stronę słów, które zamierzam zapisać i wysłać w świat jako felietony. Maile tylko wcześniej sprawdzę, czy nie znalazło się tam nic pilnego, na co powinnam odpisać szybciej niż za parę godzin. Parę minut później wybieram sobie wegańskie gacie. Świat mediów społecznościowych mnie pochłania. Dostaję wiadomości w których piękni zewnętrznie ludzie proponują mi bym zarabiała z nimi pieniądze. Byśmy wzmacniali wspólnie ich marki. Byśmy dawali przyjemność. Spełniali marzenia.
Brzmi zachęcająco, poczułam się przez chwilę jak święty Mikołaj. Obcy mi ludzie zapewniają, że wszystko będzie się odbywało w zgodzie ze mną, że zachowamy wiarygodność. 

Read More

Luksus to nie bycie dla siebie skąpym.

Luksus. To takie słowo, które większości kojarzy się z szampanem i truskawkami na śniadanie. Z milionami na koncie, małym pieskiem ostrzyżonym u najlepszego psiego fryzjera i zaparkowanym pod pałacem Porshe.
Miałam kiedyś chłopaka, który życzył wszystkim luksusu. Ludzie machali na te życzenia ręką, myśląc o tym życzeniu jako o czymś dla nich nieosiągalnym. 

Read More

nie nauczyłam się gwizdać i pluć.

Chodziłam dziś po tych samych drogach, po których chodziły moje nogi w butach
o numerze dwadzieścia siedem i mniejszym. Patrzę na trzepak, który zdzierałam własnym, małym tyłkiem i dłońmi pachnącymi metalem. Na jednym trzepaku mieściły się dzieci z paru bloków. Tramwajarz z patykiem w dłoni przejeżdżał po trzepakowych rurach, kto nie zdążył podskoczyć nad kijem przegrywał.

Read More

Trwałość ulotności.

Jestem słowikiem, nie, skowronkiem, w każdym razie nie nazywałam się sową.
Choć z tych wszystkich ptaków sowy znam najlepiej. Lubię poranki, lubię wstawać o świcie. Z paroma epizodami życiowymi, jak ten kiedy byliśmy ze spektaklem w Brukseli i przez dwa miesiące wstawałam o szesnastej, to raczej wstaję o szóstej. Ostatni epizod życiowy – pandemia – zweryfikował i uelastycznił kolejne poglądy dotyczącej mojej osoby.

Read More

Earl greya mi zrób kurwo.

 – Jeśli tu usiądę, będę mogła zjeść, czy to miejsca barowe?
– Może pani nawet stać.
Uch, niegrzeczny pan.
Wiem. Noszę wiszące portki, pluszowy kapelusz i wyglądam jakbym miała lat nie dużo,
ale w środku siedzę na wiklinowym, bujanym fotelu. Siwe włosy mam i starcze plamy na dłoniach. Nie pouczam pana, oduczam się pouczania innych. Uśmiecham się serdecznie oświadczając, że jednak wolałabym usiąść.

Read More

Uprawiam nałogowy sabotaż z własnym ja.

Uprawiam nałogowy sabotaż z własnym ja.
Nie dotrzymuję postanowień ale tylko tych danych samej sobie,
wywołuję dezorganizację, niepewność i szkodę.
Spędzam ostatnio ze sobą zdecydowanie więcej czasu niż zazwyczaj.
Zaczynam bawić się ze sobą w chowanego.
Tylko w tym Ja, mieści się wiele Ja.
I one w ostatnim czasie są niepodporządkowane,
jedne przejmują kontrolę i rządzą non stop,
inne te których akurat teraz potrzebuję spieprzyły gdzieś.
Postanowiłam je wszystkie odnaleźć.
Rozebrać.
Ustawić w rzędzie.
Nadać im imiona.
A później dać im wszystko to czego chcą.

Read More

godzina 16 coś, McDonald

Śniadanie wegańskie jem w McDonalds w Auchan, teatralne scenariusze czytam.
Na przeciwko licealne towarzystwo siedzi.
Ahmed z piękną, ciemną skórą gość, trzy dziewczęta i Dawidek.
Ahmed kontynuuje rozmowę, od pracy mnie odrywa.
– wszędzie mogą być ludzie o innej orientacji. w szkole, w klasie, tu nawet w mcdonaldzie
Dawidek po chwili namysłu odpowiada – no ten Sebastian, ten z takim czerwonym… pędzlem…

Read More

krótki tekst o miłości.

Walentynki to jest jedno z moich ulubionych świąt. Bo jest o miłości. Wszystko w życiu jest o miłości. Cała sztuka gdzieś się w miłości rozpoczyna bądź do niej dąży. Boi się jej, ma jej za złe.

Najpiękniejsze rzeczy na tym świecie to są miłości dzieci. Najprawdziwsze, najmocniejsze. Te najsmutniejsze i te najbardziej radosne.

Read More

By dziękować, prosić nie wymagać, by kochać i mówić o tym głośno.

Feliz Navidad, radość, pierników wykrajanie. Pierwsze kulebiaki, pierwsza choinka w nowym domu pełnym miłości. Miłość na dywanie, przyjacielska. Miłość w kuchni, dzika i pożądliwa. Miłość w myślach, do bliskich skierowana. Przyjechali rodzice, którzy staną się moimi. Ich problemy na co dzień poruszane, na bok odłożone. Mama przywiozła to co robi najlepiej, to co jest chwalone. Druga mama, ta co jest na co dzień pierwszą, ta która od lat nie daje sobie w dzień wigilijny pomóc od rana w kuchni gotuje. Stół szykuje. Wchodzimy do domu rodzinnego, tam gdzie wszyscy już czekają. Patrzą życzliwie. Życzenia składane, dla każdego wyjątkowe, uściski, w poliki ucałowania. Jedzenie, chwalenie.

Read More

Tańcz, skacz i pij drinka z pomarańczą.

Po prawej seksualne gry, po lewej skromne z nogi na nogę wykroki. „Vodka, vodka” przy barze proszą, jedyne słowa po angielsku znane. Dj tutejszy z brodą czarną ‚twe oczy zielone’ uruchamia, Polacy się uruchamiają, ręce w górze, wargi do śpiewu rozchylone, oklaski. Tańcz, skacz i pij drinka z pomarańczą. To mój pierwszy raz był. Nigdy nie słyszałam tych hitów mego kraju europejskiego, mając świadomość, że ten rytm pod skórą rodaków wielu, uruchamia chęć zabawy.

Read More

Orzechy arachidowe, kolorowym cukrem otoczone.

Dzisiaj jest pierwszy dzień jesieni. Kalendarzowo zaczęła się ona już dwadzieścia siedem dni temu, ale pachnie nią dopiero od dziś.
Dziś jedziemy wąską drogą wśród spadających liści do miejscowości Jaciążek.
90 parę kilometrów od Warszawy oddalonej. Tu po czyimś bankructwie, przed wojną, Stanisław Domoradzki ziemię kupił. Trzysta hektarów zdaje się. Salezjanom część wydzierżawił, pozwolenia z Rzymu pozyskując. Zabudował to miejsce dworkami i folwarkami, stawy i fontanny dodał. Od 1933 funkcjonowało w folwarku seminarium duchowne. W czasie wojny, Hitlera ludzie zakład przejęli, szkołę hitlerjugend w nim umieszczając. Po wojnie otwarto tam koedukacyjny dom dziecka dla dzieci osieroconych w czasie wojny. W 1951 dom dziecka przejęły władze państwowe. Trzy lata później na komisariacie policji urodziła się moja mama. Parę lat później przeszła przez próg domu dziecka w Jaciążku.

Read More

by realizować zamiary.

Na parę etapów życie podzieliłam.
Na parę, naście, dzieścia, dzieści, dziesiąt i sto.
Ten pierwszy i ostatni; widać i słychać, że inne są niż pozostałe.
Od nich się zaczyna i na nich się kończy. Na inności, na braku podporządkowania, na egocentryzmie być może, ale takim przyzwoitym, potrzebnym.

Read More

„Kiełbaski, parówki, flaki i inne przysmaki”

W 1992 miałam 4 lata, nie za dużo wówczas wiedziałam. W 2018 wiem co nieco, ale w dalszym ciągu niezbyt wiele. Wiem, gdzie mieszkam, gdzie żyję, jak żyć powinnam, albo mi się tylko wydaje. W 92’ tysiące naukowców ze świata podpisało przesłanie „World Scientists’ Warning to Humanity”. Była to przestroga dla ludzkości dotycząca katastrofalnego niszczenia przez nas Ziemi. Ostrzeżeniem tym specjalnie nikt się nie przejął, bo 26 lat później, poza rozwiązaniem jednego problemu – ustabilizowaniem warstwy ozonowej w startosferze, jest tylko gorzej.

Read More

oglądanie w łóżku Le Fabuleux destin d’Amélie Poulain.

Urodziłam się 1 września, imieniny ponoć powinno się obchodzić w pierwszą imieninową datę po urodzinach, ale ani mnie ani mojej mamie to nie pasowało. Obchodzę więc imieniny 11 maja. To jest ładna data, wiosenna, a czasami, jak w tym roku, niemalże letnia. 11 maja 2018 roku o godzinie dziewiątej rano jest na zewnątrz 26 stopni. Na niebie nie ma chmur, a wilgotność to 45%.

Read More

w jej spojrzeniu zostawała melancholia.

Powiedziała nam kiedyś, żebyśmy po zajęciach, wracając do domu znaleźli kamień. Mieliśmy zabrać go ze sobą. Nie mógł być to kamień przypadkowy, mieliśmy wiedzieć, że to właśnie ten, który chcemy ze sobą zabrać. Większość osób w grupie miała już swoje kamienie, ja ciągle nie mogłam go znaleźć, choć kamieni na ulicy leży mnóstwo, żaden z nich nie był moim.

Read More

lubiłam dźwięk pękającej w jej ustach czekolady.

Ona nawet herbatę robi z jakąś intencją. Na przykład robi ją specjalnie dla mnie, ale tak naprawdę ją robi, skupia się na każdym ruchu, nie jest to tyle co mechaniczne zalanie chłodnego kubka wrzącą wodą, nie myśląc o tym, że kubek jest chłodny a woda wrząca. Ja tego nie wiem, o herbacie, sama mi to powiedziała, ale może być to prawda, ponieważ widziałam jak zgarniała okruchy ze stołu, jej palce jakby tańczyły, tak samo układa swoje palce kiedy trzyma za ucho filiżanki albo pali papierosa. Dotyka wiedząc, że dotyka. Patrząc widzi. Milcząc słucha. 

Read More

A ja piany pić nie lubię.

Naciągacze. Tyrani asertywności. Nie o finansowych oszustach tu, a o baristach na przykład. Wchodzę do kawiarni, mam ochotę od rana na kawiarniane Americano, na naszą zwykłą małą czarną z miodem, bo tak najbardziej mi smakuje. A pan czy pani urocza patrząc na mnie, bądź wcale nie patrząc latte mi proponuje, bo wyglądam w ich mniemaniu jakbym codziennie piła latte z mlekiem spienionym. A ja piany pić nie lubię.

Read More

Samozeżarcie. Czyli pozbyć się skłonności masochistycznych.

classy issue

Podążając za impulsem, któregoś dnia po kolejnej porcji bezy, zdecydowałam, że zaliczę głodówkę . To się tak zdarza, często, że na śniadanie jem kawałek ciasta, które zostało z poprzedniego wieczoru, w ciągu dnia łapię batona, zagryzę wafelkiem, wleje w siebie kaw i herbat parę, a herbaty to już są uznane za te zdrowe. A wieczorem kupię super kawał ciasta, który później zostanie na rano. I tak się kręci ta cukrowa machina żywieniowa.
A później jestem senna i nakręcona, i właściwie nie wiem jaka, co się kończy płaczem.
I już pomijając dupę, która robi się coraz brzydsza, to myślę o mózgu, bo na jego pięknie mi najbardziej zależy. Mózg mój i każdy inny potrzebuje cukru i tłuszczu, ale może nie z codziennych serników, bez i innych czekoladowych tortów.

Read More

o wszystkim co mogłam i chciałam ukraść.

Jest to miejsce w którym możecie przeczytać o tym co zostawiło we mnie ślad, o wszystkim co mogłam i chciałam ukraść. O tym co działa na zmysły, co uruchamia sensy.
Miejsce to powstało z chęci dzielenia się emocjami.
Brakowało mi przestrzeni w której mogłabym słowami pokazać; co warto zobaczyć, przeczytać, czego doznać, co przeżyć, tu w Warszawie i na świecie. po mojemu, bez odgórnych zaleceń. Może dzięki moim pamiętnikom sensualnym spróbujecie czegoś, co do tej pory było wam nieznane.

zdjęcia na mojej stronie, kopiuję ze strony classy issue, nie znam ich autorów.