Zostawiłam te lody dla niego, ale zjem je, bo jestem smutna.

Zostawiłam te lody dla niego, ale zjem je, bo jestem smutna.
Świeci słońce, zrobiło się zupełnie zielono, właściwie to już chyba są wakacje.
Nie wiem czy to dobrze, że jem te lody z chorym gardłem.
Wszyscy moi najbliżsi tulą mnie i mówią, że bardzo się cieszą, że wróciłam.
A ja dziś nie cieszę się wcale, nie widzę tego lata. Nie czuję w tych dotykach nic kojącego.
Czuję gardło i coś pomiędzy depresją a żałobą. Coś o porzuceniu, o utracie, coś o końcu.
Mam na wpół otwarte powieki i kiedy próbuję tak głęboko odetchnąć to nie mogę, i wiem, że to się nie wydarzy póki się nie pożegnam. To pierwszy mój raz, a ja tak bardzo lubię pierwsze razy więc staram się tego doświadczyć, każdy kolejny będzie już inny. A tak w ogóle przecież nie ma żadnego znowu. Rozumiem ludzi, którzy trzymają się na dystans, unikają tego co przewidują – ewentualnej utraty. Tylko ta utrata, nie umniejszając jej wcale, jest świetna, bo pod nią są wspomnienia, nieodbieralne. Poznania, zakochania, dotyk, bliskość, dzielnie emocji, spotkania spojrzeń i wszystko to, co w tych ludzkich oczach się kryje. W ostatnich miesiącach dostałam tego mnóstwo, wypełnili mnie ludzie, z którymi śmiałam się do łez, płakałam, tańczyłam do rana, spałam wtulona, piłam wódkę i wchodziłam nocą do lodowatej wody. Ludzie, których głaskałam po plecach i całowałam w czoło. Od których wiele się nauczyłam. Macham im dziś z wdzięcznością. Mam tyle chęci, planów i zamiarów, które czekają na realizację. Ile jeszcze będzie w moim życiu powitań i pożegnań. Ile trzeba mieć siły, żeby angażować się w pełni i czy możliwe jest żeby za każdym razem wcale się nie bać, że to przecież wszystko na chwilę. Wszystko mija, są tylko momenty w których warto oddawać i brać ile wlezie. Zostawiam też nastoletnią buntowniczkę, której się użyczyłam, fajna byłaś. Dzięki tobie odłożyłam na chwilę poważną literaturę i darłam ryja rapując. Dzięki tobie doświadczyłam miłości, śmierci i wyjątkowych spotkań. Nauczyłam się, że wyobrażenia na swój temat, to tylko wyobrażenia. A możliwości są nieskończone. Liczy się tylko to, żeby nie żyć na zaś.

Nie chcę życia przeżyć poszcząc, chcę garściami jeść.

Otwieram szeroko ramiona. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *