Zapalam świece i kadzidła.

Rano otwieram okna, wpuszczam do domu leśne powietrze. Zapalam świece i kadzidła. Parzę kawę. Pamiętam zapachy domów. Drewnianą boazerię u babci Oli, zapach drewna, wykładziny i maminych perfum stojących w korytarzu. Zwierzęta u Agi. Małe chomicze dupki wśród trocin. Dyszące, duże psy. Dym z papierosa matki. Kurz z wojskowych hełmów brata. U pani Krysi pachniało suszonymi grzybami. Leżały rozłożone na gazetach w salonie. Suszyły się tam bez przerwy, a pan Zygmunt bez przerwy grał w brydża. Lubiłam zapach domu Ewelinki, w tym domu pachniało wiatrem. Wiatrem i zabawą. Może to dzięki tym długim korytarzom łączącym pokoje robił się przeciąg. Powietrze biegało szybciej niż nasze siedmioletnie, bose stopy. Dom Ewelinki kojarzy mi się z beztroską zabawą i głośnym śmiechem. Pamiętam jak siedzimy w mojej wannie. Ubrane tylko w pływackie czepki i okularki. Wypluwamy wodę przez szpary w rosnących, pierwszych, stałych zębach. Pamiętam jej pierwszy wybuch śmiechu. Przestraszyłam się, chciałam ją uciszyć. Być może tak samo jak mnie uciszali rodzice. Być może sama nigdy się tak nie śmiałam. Ta narzucona mi reakcja szybko odbiegła wraz z gonitwą myśli. Delektowałam się tym głośnym, beztroskim śmiechem. Śmiechem bez kontroli, bez korekty. Łzami płynącymi spomiędzy przymrużonych powiek. Śmiałam się i ja, w środku, bezgłośnie. To był dom w którym nie uciszało się radości. Mam nadzieję, że ciągle tam to czuć. Dbam by ściany mojego domu chłonęły tylko piękne zapachy. W moim domu można się wygłupiać, być blisko z obcymi, można siedzieć gdzie się chce i być jak się chcę ale nie można się kłócić. Z kłótniami trzeba wyjść na zewnątrz. Ta metoda otrzeźwia. Zmienia perspektywę. Złości – jeśli nie znikną podczas zbiegania po klatce schodowej, to zostaną wytupane podczas spaceru. Do mojego domu ludzie przychodzą się zachwycać, przychodzą z ciekawością bez niechęci, narzekania i gniewu. W tym domu mieszka miłość. W tym domu pachnie kadzidłami i miłością. Mam nadzieję, że ten zapach zostaje w pamięci gości. Mam nadzieję, że tak jak ja czekają na powrót. Kolejny raz powraca czas mroźnego powietrza, pieczonych pierników, cynamonu, opuszków pachnących obieranymi mandarynkami. Czas grzanego wina, gorących herbat, nucenia i głośnego śmiechu. Nadchodzi czas intensywnych zapachów. Czujności na to. Czułości. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *