Wykonuje pomiary za pomocą urządzeń pomiarowych.

Tuż przed snem myślę inaczej niż o każdej innej porze. Przystępnie patrzę na pomysły abstrakcyjne, mniej neguję, albo przeciwnie, zacietrzewiam się na błahych oskarżeniach. Facebook’a scroll’uję przed snem, co sporadycznie się zdarza. Ciągle boję się o napady epilepsji, której nie mam. Migające ekrany staram się przyjmować w dawkach ograniczonych, a wieczorem dostarczać tylko czarne litery na białym tle, zapisane na papierowych stronach. W każdym razie, tym razem krzywdę sobie robię patrząc. Nie interesuje mnie co u znajomych słychać, czegoś nauczyć bym się chciała. Zainteresowało mnie badanie na pasożyty w organizmie, darmowe, przy Świętokrzyskiej ulicy w centrum Warszawy. Zgłoszenie więc wypełniam. Po cholerę to robią skoro kasy za to nie biorą. Ile ton robaków społeczeństwo w sobie nosi liczą? Czy naciągacze chorobę mi której nie mam wskażą?
Jadę więc, rano herbatę z pokrzywy wypijam, może wysikam coś niezdrowego. Pokażę swoje wnętrze mniej zanieczyszczone. Choć świadomość mam, że wczoraj wlałam w siebie nieco etanolu i zażyłam dawkę cukru sporą, co się czekoladą milką choco&biscuit zwie.
Poradnia Profil Zdrowia, piętro trzecie, na korytarzach banki, księgowości, liczby, liczby, na podawanie liczb i ja się nastawiam, bo albo się okaże, że chora jestem bardzo i bardzo drogich ziół potrzebuję, albo zachęcić będę miała paru znajomych chorych do odwiedzenia piętra trzeciego przy ulicy Świętokrzyskiej.
Pani mnie wita w białym kitlu. Przez okulary na mnie spogląda, zdziwiona lekko kiedy rękę jej podaję. Imieniem i nazwiskiem jak i ja się przedstawia, uśmiechu nie odwzajemnia.
Dlaczego to państwo robicie? – pytam. Czy społeczne to badania, poziom zarobaczenia społecznego sprawdzacie?
To taka promocja można powiedzieć – pani mówi.
O zdjęcie butów mnie prosi. Paznokcie mam niepotraktowane odżywką myślę. Na wagę staję, w dłonie metalowe pałki na sznurku dostaję. 60 kilogramów ważę, niedobrze, jeszcze miesiąc temu ważyłam 58, a może dwa miesiące temu. Na pewno dwie tony słodyczy temu.
Zaburzeń pani nie rozpoznaje. Teraz rezonans, rekonesans, rozeznanie.
Kolejna pałeczka do ręki lewej, druga dłoń na stole otwarta spoczywa. Pani z drewnianego pojemnika ampułki wyjmuje, w metalowy otwór wrzuca. No nie wiem cóż to jest, pytam więc. Analizator. Firmy której nazwy nie pamiętam. U nas nieznany. W Niemczech i w Czechach za to bardzo – zapewnia pani. Okazuje się o dziwo, że pasożytów ponoć nie mam, choć z tego co na temat pasożytów wiem, to na pewno mam. Przerost grzybów ma pani minimalny. Czy infekcje pani ma?
– grzybiczych nigdy – informuję. A Candida na pewno hula, to wiem, standardzik. Cukier istotny w moim życiu jest. Słodkie mózg żywi.
Pani mój brak zaniepokojenia mimo wszystko uspokoić próbuje. Do programu odnowy komórkowej zaprasza. Kompleksowy test oferuje, konsultacje specjalisty i żywieniowe zalecenia. Z dietetykiem się spotkam. Za 420 złotych. Jeśli się teraz zdecyduję to za 180.
A ja już dietetyków spotkałam wielu i jeszcze nigdy żadnemu nie zaufałam. Żaden z przeze mnie poznanych na anatomii się nie znał, holistycznie do funkcjonowania ciała nie podchodził. Jajka na śniadanie jeść kazał. A mi jednak bliżej po przeczytaniu badań wielu, że ani jajka, ani śniadanie.
Za te 420 złotych czy 180 nawet będę przez 3 miesiące pod stałą opieką specjalistów. Ludzie którzy specjalistami się zwą, zaufania mojego nie wzbudzają. Życie moje w ogóle na wątpliwościach ciągłych się opiera.
Lubię czytać to co małym drukiem jest zapisane. Czytam więc, na mojej karcie informacyjnej druk ten przeważa. A tam; miejsce które odwiedziłam przychodnią lekarską nie jest, medycznym laboratorium również nie, nie prowadzi działalności leczniczej. Organizują testy i sprzedają suplementy diety. Aparatura nie jest aparaturą medyczną. Specjalista nie jest lekarzem. Wykonuje pomiary za pomocą urządzeń pomiarowych – to moje ukochane stwierdzenie. Zostawiłam je na koniec. Na koniec też zostawiłam sobie swoje stwierdzenie; na niewiedzy zarobić można sporo. Należałoby tylko wolniej mówić, wzrok partnera wytrzymywać, słuchać, na pytania odpowiadać nie regułami wcześniej przygotowanymi. To by pewnie w większości przypadków wystarczyło, by choćby te 180 złotych po 12 minutach rozmowy zgarnąć.

7 Comments

  1. Mirka 9 września 2019

    Byłam na tym dzisiaj z ciekawości w Gdyni i jest jak Pani opisuje , śmiać mi się tylko chciało . Okazało się że mam grzyby i pasożyty i coś tam jeszcze . Pytam się jakie pasożyty i jak pani to wykryła ? Więc to nie glisty i owsiki ale jest 40 różnych i te mam 🙂 jak już wchodziłam na wagę ze sterem wiedziałam ,że bd grubo

    Odpowiedz
  2. Agnieszka 12 listopada 2019

    A ja dziękuję za ten opis, bo nie będę już tracić czasu i na Świętokrzyską się udawać:)

    Odpowiedz
  3. Dzidka 17 lutego 2020

    A ja NIESTETY dalam się wciagnac. Zaplacilam i dowiedzialam sie ze zeby sie wyleczyc z tej pasozytniczej choroby powinnam wykupic suplementy za..prawie 400 zl.

    Odpowiedz
  4. m 21 lutego 2020

    Na pewno masz do powiedzenia wiele ciekawych rzeczy, ale styl, w którym to robisz szalenie utrudnia lekturę – nie wiem, skąd ta quasi-łacińska maniera z orzeczeniami na końcu zdania, ale osiągasz w ten sposób niezamierzony (zakładam) efekt archaizowanej baśni 😉

    Odpowiedz
    • Iga Górecka 21 lutego 2020

      styl wynika z myśli.
      efekt póki co mnie satysfakcjonuje.
      opinie są różne.

      Odpowiedz
  5. Kasia 10 kwietnia 2020

    ja niestety też dałam się nabrać. to było jakieś dwa lata temu. Gdańsk Wrzeszcz (sobótki). Sporo kasy wydałam. Tabletki, które wykupilam i tak odstawilam. żołądek mnie po nich bolał. Potem dopiero trafiłam na artykuł, że to oszuści. Jak napisałam komentarz na Facebooku to od razu mnie zablokowali.

    Odpowiedz
  6. BS 29 czerwca 2020

    NIESTETY JA TEŻ DAŁAM SIĘ OMAMIĆ- DZIŚ BYŁAM UMÓWIONA NA WIZYTĘ UL. ŚWIĘTOKRZYSKA, wARSZAWA I CO ? CIEMNO ? GŁUCHO – SĄ ZADŁUŻENI I CHYBA JUŻ ICH NIE MA- KASA UTOPIONA…

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *