Od lat śnią mi się fale. Ogromne jak budynki. Obserwuję je z bezpiecznej odległości. Patrzę na wzburzoną wodę i jestem pełna zachwytu. Obserwuję je będąc w nadmorskich miasteczkach, stojąc na skałach, plażach. Dziś jechałam pociągiem, towarzyszył mi starszy mężczyzna. Opowiadał mi o pewnym spotkaniu, które zinterpretowałam inaczej. Pociąg był oszklony jak górska kolejka, jak ona prowadził nas na wysokości. Widziałam fale przez okna. Kolosalne jęzory wody sięgającej nieba. Zawsze kiedy widzę je po raz pierwszy milknę. Całe moje ciało przejmuje cisza. Dziś chciałam je zobaczyć najbliżej jak to możliwe. W hotelowym pokoju bawiła się dziewczynka, była pod moją opieką. Otworzyłam drewniane drzwi. Za nimi były kolejne, pchnęłam je akurat kiedy fala opadała. By ją zobaczyć musiałam zadrzeć głowę. Byłam pod dachem ale jęzor wody zdołał dotknąć mojego karku, spłynąć po plecach, między pośladki. Cofnęłam się, poczułam tę siłę. Zabrałaby mnie ze sobą. Kiedy miałam parę lat byłam z mamą nad morzem. Była zima. Miałam na sobie dziecięcy kombinezon. Zawsze najpierw szłyśmy przywitać się z morzem. Wkładałam małe palce w spienioną wodę szepcząc dzień dobry. Do dziś tak robię. Tamtej zimy Bałtyk odpowiedział podając mi dłoń. Złapał mnie za kark i zabrał ze sobą. Słyszałam krzyk mamy. Ona wtedy potrzebowała mnie bardziej. Bałtyk mnie oddał, a ona kucała przy mnie patrząc czujnie czy wszystko w porządku. A ja z zachwytem powiedziałam, że morze mnie pocałowało. Przez kolejne wczesnoszkolne lata marzyłam by być syreną. Wierzyłam, że kiedyś byłam. Na koloniach kiedy dzieci grały w piłkę, siedziałam na brzegu i śpiewałam z tęsknotą. A morze zawsze było wtedy spokojne.
Woda to życie. Nie wiem czy jest na tym świecie coś ważniejszego. Całe życie na tej planecie składa się z wody. Woda reaguje na myśli i słowa. Wibruje. To delikatna materia, zależna od wpływów a jednocześnie bywa nieposkromiona. Potrafi burzyć się i unosić. Nazaré to miejscowość w Portugalii, powstają tam ponoć największe fale na świecie. Sięgają trzydziestu metrów. Wiem, że muszę stanąć na tamtejszych skałach i pojednać się ze snami. Wpisuję Nazaré do listy marzeń. Wpisuję codzienne pisanie i kolejne książki. Wpisuję główne role w kostiumowych filmach, disneyowskie postaci, baobaby z Madagaskaru i wodospady w Zimbabwe. Dzikie galopy, astrologiczną wiedzę i ten szpagat co go przepisuję z roku na rok. Idę więc, żyć. Jest tyle do zrobienia.