Matkowanie uczy mnie niezwykłych umiejętności. Kiedyś pracując, nie zażywając żadnych substancji, udało mi się nie spać ponad czterdzieści osiem godzin. Nie polecam, chyba, że oczekujesz niespodziewanych halucynacji. Aktualnie co prawda nieco śpię, ale od ponad czterdziestu dni nie spędziłam z zamkniętymi oczami czasu dłuższego niż dwie godziny, to jak jakiś dziwny challenge albo dziki post, sorry, ale czuję się trochę jak Jezus Chrystus.
Sawubona w języku Zulu znaczy witaj. Witaj, widzę cię, a przez to, że cię widzę, sprawiam, że jesteś. Lato. Czerwiec. Dostrzeganie siebie i innych. Tego lata widzę, jestem obecna, nie zaprzeczam, akceptuję. Bez nazywania dobrze i źle, bez kategoryzacji. Rzeczy po prostu są, nasz sposób postrzegania ich czyni je jakimiś. Ludzie nie chcą czuć tego co nazywają złym, chcą żeby coś minęło. Słuchajcie, to są cele ludzi martwych. Wszystko czego doświadczasz minie. A czucie to ogromna wartość. Emocje to informacje; o twoich wartościach, o tym co dla ciebie ważne. Akceptacja pozwala na gotowość, przyzwolenie na kruchość, słabość i niepewność, na skorzystanie z tego co się przydarza. Tego lata jestem pełna wdzięczności, korzystam ile wlezie. Widzę cię i cię i ciebie i siebie. Dziękuje, że pływamy nago w stawie, że śmiejemy się do łez, wzruszamy wspólnie, pozwalamy sobie na ciszę, na złość, na czucie. Dziękuję, że latamy, biegamy, doświadczamy. Dziękuję za to, że razem śpimy, patrzymy na siebie i się widzimy, że smakujemy i rozmawiamy, że pozwalamy sobie na obecność, wymianę, życzliwość i przyjmowanie wszystkiego takim jakim jest. Jest lato, jest czerwiec, jest teraz. Jedyna pewna w tej stałej niepewności. Sawubona.