Wraz z nadejściem wiosny, przestaję ciułać czas.
Czasami coś gonię. Rano zapisuję zadania a wieczorem frustruję się kiedy nie uda mi się ich wszystkich odhaczyć. Ciułam czas. Tworzę listy niewykonalne, ale wydaje mi się, że gdybym wstała wcześniej to udałoby się odhaczyć wszystko. Gdybym poruszała się szybciej, nie zatrzymywała, wówczas udałoby mi się zaoszczędzić czas, kolejne dni w których nałożyłabym na siebie kolejne zadania. Wydaje mi się, że zaoszczędzony czas wykorzystam, ale zapominam, że on przecież nie odkłada się na żadnym koncie. On znika. A czas to życie. Nie uświadomiony czas zostaje stracony. Nie zapisuje się, nie staje się wspomnieniami. Znika. A jedyna trwała mi znana na tym świecie to wspomnienia właśnie. Wspomnienia istnieją poza czasem.
A jedyne co należy zrobić by je kolekcjonować to być przytomnym i uważnym.
Nauczyć się go zatrzymywać. Nie ciułać a być.
Chodzę boso po jeszcze chłodnych, kamiennych, tarasowych kaflach. Słucham ptaków, które dziś jakby pojawiły się znikąd, a to nieprawda, to mnie nie było. Patrzę na drzewa, ich pąki, które zaczynają swój kolejny cykl życia. Czytam o tym, że pewien dąb został uznany drzewem roku. A ja ciągle nie wybrałam swojego ulubionego drzewa. Chcę nauczyć się więcej o drzewach. Te parę przeczytanych książek to za mało. I znowu wpadam w pułapkę planowania jak mieć więcej. Więcej wiedzy, więcej czasu, więcej pieniędzy. Zapominam, że zarabiam na dzieleniu się chwilami uważności, bo przecież o tym jest pisanie, o tym jest aktorstwo, o tym jest życie.
Stop klatka, jak w aparacie. Każdą chwilę można uczynić ważną, to tylko kwestia świadomych decyzji, wyczulenia zmysłów. Nabijam fajkę tytoniem, ciągle tym samym, który palił dziadek. Siedzę i widzę wszystkie swoje chcenia.
Chcę wstawać o świcie.
Chcę siadać i obserwować swoje myśli.
Chcę rozciągać ciało i chcę go słuchać.
Chcę tańczyć o poranku.
Chcę czytać, pisać i pić gorącą czarną kawę.
Chcę jadąc na plan słuchać ptaków i własnego bicia serca.
A w dni wolne chodzić boso do warzywniaka, chcę zapełniać wiklinowy koszyk owocami
a serce życzliwymi uśmiechami, które wymienię z ludźmi po drodze.
Chcę robić filmy, wzruszać się i patrzeć innym głęboko w oczy.
Chcę ich słuchać i nie mieć potrzeby by oni słuchali mnie.
Chcę się zachwycać.
Chcę czuć wdzięczność za wielość, którą posiadam.
Chcę gotować i i oblizywać opuszki palców.
Chcę częstować bliskich, dzwonić do mamy i ganiać się z dziećmi.
Chcę leżeć na trawie.
Chcę przytulać, całować i kochać się.
Chcę śmiać się głośno albo zupełnie cichutko.
Chcę doświadczać ciszy i nic nie zagłuszać.
To są moje wiosenne marzenia.
I jak miss świata stojąc na scenie chciałabym by wszyscy mieli życzenia podobne,
pełne życzliwości wobec siebie i innych.
Spokoju świecie.