Robią ci się bułeczki.
Wczoraj cały dzień spędziłam na planie serialu, miałam do zagrania sceny nie najłatwiejsze, choć tych łatwych staram się łatwo nie traktować. Opowiadać miałam o przeżyciach traumatycznych, szczerze, wiadomo, przechodząc od względnego spokoju do szlochu, wielokrotnie, to wymaga dużego skupienia. Przydałoby się jeszcze trochę poczucia bezpieczeństwa i świadomości, że zaraz nie musimy kończyć. Jestem z tych płaczących, ale to się nie dzieje na pstryk. Są mentole, którymi się w oko aktorom psika, ale to pewien rodzaj kłamstwa, którego staram się unikać. Wolę by te łzy i wszelkie inne zewnętrzne reakcje myśli wywoływały. Wczoraj pomimo, że weszłam do nowej bandy kilkudziesięciu osób ekipy filmowej, czułam się pewnie. Wirusy jakieś jesienno-zimowe próbowały mnie przejąć, ale dzielnie od paru dni się bronię, choć głos mój zbliża się powoli do tonów Leonarda Cohena. W każdym razie oddaję swoje ciało i myśli bohaterom napisanym, ożywiam ich, to za każdym razem wyzwanie. Wczoraj przez chwilę byłam blisko przeżyć i wydarzeń, których nigdy nie przeżyłam. Wyobraźnia zbudowała obrazy i historie, które nie miały miejsca. Wszystko działało, operator ściszył głos, dziesiąt osób z ekipy jakby zniknęło, byli czujni. Reżyserka mówiła do mnie spokojnie, wspierała. I po słowie stop, przy przestawianiu kamer, nagle parę osób przy mnie wyrosło. Jedna bluzkę do góry podwija, ciągnie mój biustonosz przeklinając pod nosem. Słyszę, że on obciska moje ciało, że to zły biustonosz jest, że robi mi bułeczki, żebym pamiętała by siedzieć sztywno i prosto to nie będzie widać. Myśli moje ze zdarzeń traumatycznych przeniosły się na fałdy ciała, co ich widać być nie może. I ta materia emocji do uchwycenia trudna uleciała. Powędrowała do wyglądu zewnętrznego. Do tego co zupełnie nieistotne. To tego co nie jest sensem mojej pracy. A czy ta bohaterka fałdki mieć nie może? Może nie była u brafitterki tak jak i ja. I zaczyna się oskarżycielska mowa wewnętrzna, że fałdkę mam, że nie jestem wystarczająco dobra, bo skupić się nie mogę na nastu rzeczach jednocześnie. A chcę się skupić na wszystkim, nawet na tym co nie jest moim zadaniem, wszystkich uszczęśliwić, pracę wzajemną szanować. Po zdjęciach przepraszam wielokrotnie, że zwróciłam na głos uwagę by tej fałdy nie ruszać, bo emocje, bo szczerość, bo moja praca idzie w piździec.
Brzuch wciągnięty, broda wyżej, krosta niedozwolona, siwy włos wyrwany. W moim świecie to nie są rzeczy najważniejsze. Są, są mną. I nie chciałabym by kiedykolwiek przeszkadzały w którejkolwiek części mojego życia. Chcę korzystać ze swoich słabości, niczego nie ukrywać i się z siebie cieszyć. Akceptacja, pewność i asertywność to jest nauka na całe życie. Naprawdę nieźle mi idzie w bycie z sobą. Niech żadna fałda tego nie zmieni.