Wstaję rano, parzę kawę, zasiadam do stołu, myśli skierowane mam w stronę scenariuszy, które zamierzam ponownie przeczytać. W stronę słów, które zamierzam zapisać i wysłać w świat jako felietony. Maile tylko wcześniej sprawdzę, czy nie znalazło się tam nic pilnego, na co powinnam odpisać szybciej niż za parę godzin. Parę minut później wybieram sobie wegańskie gacie. Świat mediów społecznościowych mnie pochłania. Dostaję wiadomości w których piękni zewnętrznie ludzie proponują mi bym zarabiała z nimi pieniądze. Byśmy wzmacniali wspólnie ich marki. Byśmy dawali przyjemność. Spełniali marzenia.
Brzmi zachęcająco, poczułam się przez chwilę jak święty Mikołaj. Obcy mi ludzie zapewniają, że wszystko będzie się odbywało w zgodzie ze mną, że zachowamy wiarygodność.