Nie jestem idealna.
Wstaje dwie godziny później niż postanowiłam. Przeglądam wiadomości a przed porannym pisaniem miałam nie zarzucać swojej głowy danymi. Piję etiopijską kawę i palę mentolowe marlboro, zamiast przez conajmniej czterdzieści minut ćwiczyć a później zjeść coś, co oczyści moje jelita i poczucie winy. Mam piękny, duży dom, a w nim ciągle nierozpakowane pudła po przeprowadzce. Mam wspaniałego partnera a nie daję mu codziennych, porannych uśmiechów. Nie wycałowuje go tak jak powinnam, tak jak chciałabym. Nie zawsze mówię kocham, kiedy to czuję. Nie zawsze jestem wdzięczna za to co mam. A mam wszystkie części ciała. Poza astygmatyzmem w prawym oku widzę bardzo dobrze, dobrze słyszę, potrafię utrzymać równowagę, choć przez dwadzieścia dziewięć lat nie nauczyłam się dobrze jeździć na rowerze.
Wstawałam dziś leniwie, po przebudzeniu patrzyłam na swoje umalowane paznokcie u stóp i stojące tuż obok łóżka tulipany. Mam bardzo długie włosy, często plączą się gdzieś pomiędzy moim ciałem co bywa bolesne. Mam piękne piersi i dziurę tuż nad pępkiem, ślad po kolczyku, który zrobiłam w wieku trzynastu lat, kiedy moja kobiecość prosiła się o manifestację. W tym samym czasie kiedy zimą chodziłam z odkrytymi lędźwiami i nie zakładałam czapki na ułożone włosy. Kiedy zaczynałam czuć wzrok mężczyzn na swoim ciele. Dziś, szesnaście lat później, po kolczyku w pępku pozostała tylko dziura.