Zimowe miesiące; powolne, szare, na zewnątrz wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. Święto zmarłych, tym razem to i moje święto. Część mojej dotychczasowej tożsamości umiera. Pozwalam jej odejść. Zaduszki, dzień urodzin mojej dziecięcej przyjaciółki. Mając parę lat jeździłyśmy z jej rodzicami zielonym tico. Miał szare obicia. Klęczałyśmy tyłem do kierunku jazdy, patrząc przez tylną szybę. Odjeżdżałyśmy od świata. Wszystko co widziałam zostawało w tyle. Jak teraz. Wspominam każdy moment, który pojawia się w moich myślach. Przywołuję historię, którą tworzyłam. Oddala się ode mnie jak tamten świat. Miesiąc temu wsiadłam do małego tico, nie wiem jak z niego wyjść. Nie wiem dokąd jedziemy. Czuję jakby ktoś mnie porwał. Patrzę w tył. Nie mam siły by odwrócić się w kierunku jazdy. Nie umiem nawet sprawdzić kto siedzi za kierownicą, kto prowadzi… Czy to mogę być ja?