Dzisiaj jest pierwszy dzień jesieni. Kalendarzowo zaczęła się ona już dwadzieścia siedem dni temu, ale pachnie nią dopiero od dziś.
Dziś jedziemy wąską drogą wśród spadających liści do miejscowości Jaciążek.
90 parę kilometrów od Warszawy oddalonej. Tu po czyimś bankructwie, przed wojną, Stanisław Domoradzki ziemię kupił. Trzysta hektarów zdaje się. Salezjanom część wydzierżawił, pozwolenia z Rzymu pozyskując. Zabudował to miejsce dworkami i folwarkami, stawy i fontanny dodał. Od 1933 funkcjonowało w folwarku seminarium duchowne. W czasie wojny, Hitlera ludzie zakład przejęli, szkołę hitlerjugend w nim umieszczając. Po wojnie otwarto tam koedukacyjny dom dziecka dla dzieci osieroconych w czasie wojny. W 1951 dom dziecka przejęły władze państwowe. Trzy lata później na komisariacie policji urodziła się moja mama. Parę lat później przeszła przez próg domu dziecka w Jaciążku.