by zdjąć te pancerze paskudne, co mają nas chronić podczas tego biegu po uznanie.

Nie komentuję sytuacji politycznej, za mało na ten temat wiem. Nie ufam pierwszym dochodzącym do mnie plotkom. Staram się obejrzeć dwa końce kija, choćby droga od jednego do drugiego była daleka, choćby jeden z nich był umazany w gównie. Staram się nie wystawiać pochopnych ocen. Staram się pamiętać o tym, że tak niewiele wiem, że nie wszystko rozumiem, że tak wiele powinnam się nauczyć. Nie zakładam, że rozumiem. Zdaję sobie sprawę, że moje postrzeganie jest pewną perspektywą, nie prawdą, że takowych może być wiele. Jeśli się z kimś nie zgadzam, staram się doprowadzić do sytuacji w której możemy się zgodzić, że się nie rozumiemy. Jest mi daleko do nienawiści, agresji i arogancji, ale kiedy widzę ją w ludzkim wcieleniu budzi to we mnie niepokój. Właściwie nigdy nie widziałam jej poza ludzkim wcieleniem. Kiedy rozpoznaję podobne emocje w zwierzętach w większości przypadków ich podłożem jest strach. I u nas jest podobnie. Strach przed nieznanym, przed niezrozumieniem, przed brakiem akceptacji. To w piramidzie Maslowa, tylko dwa najbliższe piętra nad sraniem. Zapominamy, jak bardzo to dla nas istotne. Jak wiele jesteśmy w stanie zrobić by te potrzeby zaspokoić. Zapominamy, że Ci co oddychają obok nas mają dokładnie tak samo, że wszyscy musimy się utrzymać przy życiu, a kiedy na najniższym szczeblu to osiągniemy to zaczyna się walka o to by czuć się bezpiecznie, by przynależeć, by być obdarzonym szacunkiem, bądź chociaż przez chwilę uzyskać nieco uznania. Nie rozumiem dlaczego przez te wiele lat, które spędzamy na tej obowiązkowej edukacji nie uczy się nas tego. Nie uczy się empatii, miłości, nie wspiera wrażliwości. Dlaczego dzieci nie medytują, nie umieją się wyciszyć, nie potrafią radzić sobie z agresją. Dlaczego uczymy się o wojnach i ich względnych albo bezwględnych zwycięzcach, o tym jak sprawnie rywalizować, jak przechodzić po innych, nie podając im ręki. Dlaczego wykształceni nauczyciele dostają pieniądze za które nie są w stanie się utrzymać. Dlaczego trafiają tam ludzie przypadkowi i nieprzygotowani do tego by rozwijać ludzi mądrych. Rozumiem, że społeczeństwem mało inteligentnym, wystraszonym i nie analizującym łatwiej się steruje. A ci wyżej zaspokajają swoje potrzeby, również te tuż nad sraniem umiejscowione i dzięki temu czują się bezpiecznie. Nie chcą oddawać swoich podestów na których ze strachu i braku akceptacji również stają. Nie miałam nigdy fanatycznych ideałów, może i tego nie rozumiem, ale jakąś wartość czuję w dociekliwości, w braku przeświadczeń, w braku pewności. W otwartości, chęci zrozumienia. W każdym można się doszukiwać błędów i zapewne w każdym je można znaleźć, ale nie każdy ma tyle odwagi by na wielką skalę łączyć ludzi. By rok rocznie jednoczyć, by ratować życia. Absurdalne jest to, że podczas tak ważnej inicjatywy ktoś umiera. Ktoś pełen nienawiści atakuje. A przerażające tym bardziej to, że tuż po śmierci tak wielu ludzi przyznaje zabójcy rację. 

„medal i odznaczenie dla nożownika, można go nazwać bohaterem narodowym”

„jednego popaprańca z po mniej”

„było by miło gdyby zdechł”

Wchodzę na strony gdzie wypowiadają się młodzi ludzie, nazywający się patriotami. Nacjonaliści nietolerujący nikogo spoza swojego podwórka. Ludzi którzy prawdopodobnie nigdy poza swoim podwórkiem nie byli. „Nie lubię murzynów” powiedziała matka mojego kolegi, choć nigdy nie poznała nikogo kto ma inny  niż ona odcień skóry. Może nawet w życiu nie widziała, ale nie lubi, bo sąsiadka nie lubi, a jak ktoś inny jest niż ja to może będzie miał do powiedzenia coś innego, o ile w ogóle zrozumiem co mówi. Świnek morskich też nie lubi. A pies to na łańcuch. Świnie zeżreć. Sąsiada siekierą pogonić. Najlepiej, żeby się nikt nie wpieprzał. To fundamenty nienawiści, błahostki być może, mógłby ktoś rzec, ale na nich się ludzi wychowuje. Ludzi którzy później wrogość dalej przenoszą, podobnych sobie szukają, wśród nich poczucie akceptacji i uznania budują. Najpierw kopnę psa, później kolegę w głowę, a później to już bez problemu kosę będę przy sobie nosił, tak na wszelki, gdyby się jakiś chuj krzywo spojrzał. I norma. Koledzy mnie klepią po ramieniu, moi koledzy to cały mój świat. Bóg, honor, ojczyzna. Tylko o Bogu nigdy nie poczytałem, żadnym. O honorze wiem tyle co mnie kumple nauczyli, żeby nie sprzedawać, a co do ojczyzny, to wyznaje ją na swojej klatce piersiowej, bluza na niej spoczywa z napisem „dopóki walczysz jesteś zwycięzcą”. Walka. Za tym słowem cała rzesza negatywnych synonimów stoi. Słów wzbudzających gniew. Jedyne, które mogą być łagodzące to te o sport zahaczające, choć do nich mi równie daleko. Jeżeli będziemy się uczyć rywalizacji i walki, to nie będzie tam miejsca by pomagać, by się troszczyć, by zdjąć te pancerze paskudne, co mają nas chronić podczas tego biegu po uznanie. A jeśli sami siebie nie zaakceptujemy i nie nadamy sobie wartości, to ten bieg się nigdy nie skończy. To nas wyczerpie, nie doprowadzi do mety. A po drodze będziemy innych mijać, uwagi na nich nie zwracając, po to by ktoś nam przyklasnął po drodze. Miłości potrzebujemy. Wierzę, że to wystarczy, jeśli każdy w sobie ją odnajdzie i zacznie się dzielić. 

1 Comment

  1. PsychoLogikaa 16 stycznia 2019

    Jeśli człowieka cieszy krzywda drugiego człowieka,pochwala napaść czy życzy wręcz komuś śmierci to poważny sygnał,że źle się dzieje. I będzie tylko gorzej. Ludzie sami sobie tworzą taki świat.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *